Przejdź do głównej zawartości

Eseistyka


Urocze porwanie i jego skutki

Pierwsze spotkanie z Janem Rychnerem, poetą, prawnikiem, pamiętam z klubu poetyckiego działającego przy Związku Nauczycielstwa Polskiego / 2000 rok /. Kolejne były już w Domu Polonii, w Klubie Literackim „Nasza Twórczość”. Prowadzi on tam klub, który przejął od Stowarzyszenia Forum Kobiet Katolickich, z siedzibą w Domu Pielgrzyma „Amicus” na Żoliborzu, gdzie prezesem była Anna Pernal. Klub Literacki zmienił siedzibę i przeniósł się w roku 2008 do Domu Polonii i nadal tam działa przy Stowarzyszeniu Wspólnota Polska. Miejsce to szczególne. W szczególny sposób sprzyja twórczości literackiej, muzycznej, bo w pierwszej chwili Jan uznany za niemuzykalnego, okazał się muzykiem grającym w orkiestrze, a ściślej w kwartecie muzycznym. Budynek, gdzie teraz mieści się Klub Literacki pod nazwą „Nasza Twórczość”, a któremu przewodniczy Jan, powstał w 1861 roku, wiele przeżył i widział i może dlatego wyposażony jest w szczególnego rodzaju Genius Locci / duch miejsca /.
 
Uszczęśliwiona faktem porwania mnie do klubu z lubością zasiadam pospołu z wielbicielami pięknych strof, do słodkiego stołu / bo miast tradycyjnie zasiadać przy „czystej”, Jan Rychner dba by były na nim zdrowe owoce, soki, świeżutkie ciasteczka i reanimacyjna kawa, czy herbata /. Wprowadzając się tedy w niebiański wprost nastrój czujemy nad sobą opiekę tych, którzy tu wcześniej zasiadali – lub – z sąsiedztwa na żywot tego budynku oddziaływali. Genius Locci osobliwe tu daje sygnały. Przypomina iż działała tu wielka Maria Kalergis, później Muchanow. Wielka – jak dziś powiedzielibyśmy – animatorka kultury. Bo to i uczennica samego Chopina, koncertująca pianistka, i … gdyby tak wejść w sfery czysto ezoteryczne to tu słychać jakby odgłosy Jej negocjacji jako patronessy Stanisława Moniuszki, kiedy wywalczyła u Dyrektora Teatrów Polskich z ramienia zaborcy rosyjskiego – światową prapremierę naszej największej opery narodowej – wielce wzruszającą „Halkę.”
      
Jakoby dla tradycji, już od trzech lat odbywają się teraz tutaj w Sali Zielonej – Światowe Dni Poezji UNESCO, dzięki inicjatywie Jana Rychnera i życzliwości Prezesa Warszawskiego Oddziału Wspólnota Polska – Pani Agnieszki Boguckiej.
 
To pod tym gmachem przed wielu laty skamlał oszalały z miłości do Marii Kalergis nasz wielki Cyprian Kamil Norwid. Natomiast wielka arystokratka nie zauważała skromnego, bo ubogiego poety a kiedy wreszcie dostał się na jeden z wielu przez nią organizowanych balów, ukradł… chleb. Taki był głodny! Bo chciał zabezpieczyć się na dzień następny. I wtedy to, także wybuchła tu afera inspirująca do dramatu „Pierścień Wielkiej Damy”, którą to sztukę teatralną, o tymże tytule wystawiał Teatr Kameralny w Warszawie, przy ulicy Foksal z wielkim powodzeniem. A ja, rozczulona niedolą niedocenionego za życia poety, będąc tu pierwej natchniona chyba przez samego Norwida, napisałam o nim wiersz.
 
To chyba nie przypadek, czy jakiś dziwny zbieg okoliczności, że w Domu Polonii, właśnie w Sali Zielonej od trzech lat, już trzykrotnie była wręczana wybitnym poetom zagranicznym wysoka nagroda w postaci „Złotego Pierścienia z Orłem” na inauguracji Światowych Dni Poezji UNESCO.
 
I nie może obejść się od wspomnień „Kogo to oddech sprzed ponad wieku czujemy na swych myślach, poczynaniach?” – pytały takie niejako kontynuatorki działalności Pani Kalergis, jak Klina Jędrusik, Maria Fołtyn / ta szczególnie kochała gwiazdę za jej miłość do Moniuszki, którego kompozycje rozsławiała wraz z imieniem naszej Ojczyzny na całym świecie /. Ponadto: Irena Jezierska, Ryszarda Racewicz, które tę partię w operze wykonywały, była też prof. Zofia Chyra – Rolicz i innych znakomitości wiele. I wtedy to ja, przejęta losem odrzuconego Norwida wymyśliłam ów wiersz, opublikowany po latach, w tomiku „Jaki kolor ma wiatr”, a zatytułowany „Pierścień i chleb”. Do historii przeszły bale charytatywne jakie Maria Kalergis organizowała w tym budynku.
 
W okresie międzywojennym gmach ten mieścił osławioną Resursę Kupiecką, a dziś stanowi siedzibę Stowarzyszenia Wspólnota Polska, którą to po profesorze Andrzeju Stelmachowskim przejął dziś także patrzący na nas z zaświatów, śp. Maciej Płażyński. Zginął w katastrofie pod Smoleńskiem nie zdążywszy ze mną porozmawiać o genius locci tego miejsca, bo o konieczności do miłości kultury polskiej rozmawiałam z Nim nie raz.
 
W czasie pisania tego eseju znów pojawiła się u mnie obawa iż ponownie spotkam się z zarzutami, że gloryfikuję nie Polkę lecz w najlepszym razie kosmopolitkę. Z takimi bowiem zarzutami spotkałam się kiedy napisałam monodram o Marii Kalergis / nagrodzony wraz z dramatem „Taniec na złamanych nogach” w konkursie literackim /. Wykazywano mi wówczas iż Maria Kalergis: była Niemką, Rosjanką, Greczynką, Francuzką. Wówczas i ja chwytam za argumenty nie do podważenia: przecież urodziła się … i umarła też… w Warszawie; Pochowana na Powązkach w Alei Zasłużonych w grobowcu ojca. Jej matka Tekla – była Polką. W okresie zaboru rosyjskiego nie mogła w Warszawie swobodnie w pełni rozwinąć swych twórczych skrzydeł, więc popadała w depresję, co ukazuję w swym monodramie.
 
Z lubością co miesiąc uczęszczając „do Rychnera” odczuwam zmysłami duszy jeszcze jedną opiekę zintegrowaną z genius loccci tego niezwykłego miejsca naszych spotkań.
 
Otóż, kiedy jeszcze M. Kalergis nie obrała tego miejsca na teren swej artystycznej i charytatywnej działalności, działał tam przyszły Patron Warszawy – bł. Ładysław z Gielniowa. W sąsiedztwie bowiem był Klasztor Bernardynów, co doskonale widać, jeśli w czasie warsztatów literackich wyjść na historyczne ogrody, które niejako zakrywają stąd niewidoczną Centralną Bibliotekę Rolniczą, jaka dziś egzystuje pomiędzy gmachem Domu Polonii a kościołem Św. Anny. Bernardyn ten siłą rzeczy jest nam bardzo bliski skoro dziś możemy cieszyć się iż był jednym z pierwszych Poetów Polskich, a my chcemy być Jego kontynuatorami.
 
Kapitał relacyjny.
 
Członkowie i sympatycy Klubu Literackiego „Nasza Twórczość”, to mój kapitał relacyjny! O wszystkich więc pragnę napisać w książce „Być Pisarzem”. Bardzo jestem rada iż do mego, wielce rozbudowanego dzięki przygotowaniu już kilkunastu książek z cyklu „Być…” kapitału relacyjnego, dochodzą literaci niekoniecznie profesjonalni Te relacje ostatnio cenię najbardziej. I …” nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” / wszak tylko Witold Gombrowicz mawiał: „co by na jeszcze gorsze nie wyszło” /. Tego starego polskiego przysłowia użyłam dlatego, że w mojej mentalności jako owo „zło” zakodowały się myśli / i przykrości też / kiedy to – gdy z wielkim entuzjazmem przystępując do pisania tej książki wyłuszczałam przed wybranymi osobami o co mi chodzi, często pokazywałam lub prezentowałam którąś książkę z tego cyklu. Zwykle najważniejszą dla mnie sprawą był rozbudowany życiorys / bo początkowo zaliczano te książki do działu biografistyki /, kiedy jednak „uczone głowy” z tej dziedziny zaczęły żądać dat urodzin, itp., wówczas nie damy, a mężczyźni zaczęli się temu przeciwstawiać. Dlaczego? Bo to oni wprowadzili przymus iż kobieta musi być bardzo młoda i odznaczać się połączeniem pracowitości z konsekwencją i odpowiedzialnością. Więc kobiety uległy i zaczęły nie przyznawać się, lub nawet fałszować daty urodzenia co do dziś odkrywa się czasem dopiero po śmierci. A może mam obowiązek prostować moje wywody na temat wieku bohaterek mego cyklu „Być…” ? Polska Akademia Nauk zwróciła mi uwagę, iż powinnam zadbać o naukową stronę swej pracy i umieszczać swych bohaterów w konkretnych przedziałach czasowych. Po śmierci więc sprawdzono, że pod dyktat szefów – mężczyzn swe dokumenty fałszowały: Mira Zimińska – Sygietyńska, Lada Halama, Nina Andrycz, Xenia Grey, tj. wiele pań z dwudziestolecia międzywojennego. Dzielnie podawała prawdziwy swój wiek tylko Halina Mancewicz, która ze swej starości postanowiła zrobić atut i obwieszczała wszem i wobec iż żyć będzie 104 lata. Ale Bóg chciał inaczej, nie mniej setkę przekroczyła. Członkowie Klubu Nasza Twórczość też przekroczą. Bo pozostawią swe wytwory. Budując te niezwykłe relacje dbałam także o podtrzymywanie ich, co nie jest trudne, gdy spotykamy się co miesiąc w ostatni czwartek. Uczestniczą też / specjalnie dla nich wybrany czas – dzień i godzina / po warsztatach w imprezie 3x F plus 3xP / tj. Festiwal Fraszek Felicji + Pięknie Piszących Przyjaciół /.
 
Mogę więc obserwować niezwykłe u osób piszących połączenie pracowitości z konsekwencją i odpowiedzialnością. Kiedyś postawiłam sobie za punkt honoru być tego etosu egzemplifikacją znakomitą. Pisarze, poeci amatorzy skrępowani niejako swą „małością” – jak twierdza – bojąc się oceniania jakoby uciekali od spotkań. Ja tymczasem byłam przyzwyczajona, że bohaterowie czytali, poprawiali a potem długo dyskutowaliśmy. Może dlatego z niektórymi zawiązała się głęboka przyjaźń, lub chociaż pamięć o świętach, benefisach, jubileuszach, itp. – co wydaje mi się tym cenniejsze, bo obecnie coraz rzadsze. U literatów pośród cech etosowych znajdują się też pasje. Mnie też od początku tego cyklu towarzyszyła pasja poznawcza. To cudowne wchodzić w świat wybitnych ludzi. Kiedy wchodzę w jakieś środowisko, pisanie o nich staje się sensem i istotą pisania. Wtedy znajduję uzasadnienie aktywności, np. chodzenia do teatru, na promocje, wernisaże, itp. Zawsze wyznawałam , szanowałam ideał otwartości wobec innych. Wobec kolegów literatów poczułam się w zupełnie innej roli. Ale przypomniano mi słowa poety Janusza Pasierba „cieszę się, że jesteś inny”. Ale inność wiadomo, nie zawsze i nie wszystkich fascynuje. Czasem odrzuca, budzi zazdrość i zawiść, nietolerancję. A dla mnie pisać o autorach książek, to nie tylko, jak dotąd bywało ciekawość nowych komponentów struktury człowieka interesującego. Tremę więc miałam niebywałą. Ale bywało i tak, że błyskawicznie rodziła się fenomenalna zdolność budowania bliskiej relacji z osobami, które widziałam pierwszy raz w życiu. Tak było przecież z J. Rychnerem i jego przyjaciółmi, a także ze Stanisławem Groniem. U podłoża takich spotkań zawsze leży nie tylko ciekawość innego człowieka lecz także przekonanie, że każdy może powiedzieć coś nowego, ważnego, że każdy jest godzien uznania, czy skierowania nań uwagi. Od początku rozmowy to niejako wyczuwamy. To sprawia iż od razu jesteśmy niezwykle otwarci i rozmowni jak Jan. Taki błyskawicznie doskonały kontakt wyzwala pytanie: jakie cechy osobowości zadecydowały o tym? I długie mogłyby tu być dywagacje o czynnikach wrodzonych i środowiskowych, o systemie kształcenia, o duchowości i koligacji w jakich żyjemy. Rozmyślania o cechach osobowościowych dotyczą u mnie czasem tych dawno nie żyjących już, po których pozostały książki, które nadal na nas oddziaływują. Także niejako przywołują też przemożną siłę perswazji naszych wychowawców, nauczycieli, katechetów i mentorów, przyjaciół, czy znajomych.
 
Na ostatnim przedwakacyjnym tegorocznym spotkaniu warsztatowym w Klubie NT – usłyszałam, że Jan organizuje jesienią obchody 15 – lecia istnienia Klubu Literackiego. Z tej okazji zamierza, jak to sam ujął – wydać książkę – kronikę klubową, w której znajdą się fotografie, relacje i zapiski klubowego naszego kronikarza Bogumiła Wtorkiewicza / on to systematycznie opisuje ciekawostki i wydarzenia na każdym spotkaniu klubowym, wypowiedzi, anegdoty, czasami w sposób humorystyczny przedstawia sylwetki niektórych uczestników, pokazuje je w krzywym zwierciadle, a często po kronikarsku relacjonuje spotkania /. Mają to być wspomnienia i opis pracy warsztatowej. Brawo!, że nie tylko wiersze. Ucieszyłam się z tej propozycji i natychmiast wzięłam się do pisania. Zadzwoniłam z gratulacjami i info, że to na pewno będzie fajne, proponując przekazanie tekstu, który wykorzystany może być nie tylko do opowieści o Klubie, ale też do mojej książki pt. „Być literatem”. Prezentowany tu, ekskluzywny Klub „Nasza Twórczość” niewątpliwie przejdzie do historii z jeszcze jednego powodu. Otóż Klub ten był ostatnim rezydentem 70 – letniego Domu Pracy Twórczej w Oborach / koło Konstancina. Historyczna placówka, w której urodziły się największe arcydzieła literatury polskiej powojennej już nie istnieje! Reprywatyzacja…. Wolność, o którą tak walczyliśmy…
 
Super warunki dla cwaniaków i poplecznictwa, może i pseudo spadkobierców. Bywając tam od lat zawsze mawiałam, iż muszę zobaczyć ów około pałacowy ogród w wielobarwnej szacie złotej jesieni. Niejako wyczuwając zbliżającą się śmierć – jak to czasem bywa w odniesieniu do bliskich nam ludzi – pojechałam tam ponownie już w maju 2015r. Urzekły mnie kwitnące – jak zwykle – urocze magnolie. To od ich nazwy nadałam tam imię Magnolia bohaterce mej powieści „Niezapłacony rachunek sumienia”. Ale w tym roku miejsca pod magnoliami były puste. Park jakby osierocony wiał dziwną nostalgią, to chyba spowodowało, że byłam tam krótko. Jednak, gdy tylko jesień ozłociła historyczny park pojawiłam się tam, aby realizować wieloletnie pragnienie. Jęłam wydzwaniać do członków „Naszej Twórczości”, zachęcając ich do uczestniczenia w procesie końcowym bolesnej agonii. Przybyli na pogrzeb. Stypa, w której uczestniczył prezes Klubu Jan Rychner, związany z nami znakomity aktor Janusz Leśniewski, poetka Grażyna Kowalska, Marcin Kamiński- reżyser filmowy, ja i jeszcze kilka osób trwała do późnej nocy. Nie bardzo wiem, czy powiedzieć, że był to naprawdę piękny wieczór, czy wielce smutne pożegnanie. Dość wskazać iż czuliśmy się tak jakby obok nas siedzieli wszyscy ci, którzy przez minione 70 lat, siedemdziesiąt lat! Tutaj zajmowali się twórczością i pozostawili tak wiele. Księżyc nam przyświecał pewnie ten sam, choć blask miał nieco inny, może zbyt blady, może za mgiełką, ale na pewno zatroskany, chłodny. Ostatni spacer po salonach, korytarzach dekorowanych obrazami, bibliotece pałacowej, ostatni niebywale smaczny obiad podany z kuchni, czy ostatni wgląd do przypałacowej kapliczki z XVII wieku. Wokół mnóstwo pałacowych ozdób, amfor, dzbanów, wazonów, porcelany, pięknych kandelabrów, żyrandoli, świeczników, serwantek, zabytkowych skrzyń, nie wspominając już o przepięknych i przebogato rzeźbionych starych meblach / fotele, kredensy, zegary, szafy, itp. / To pobudzało wyobraźnię, stanowiło cały posmak tego zabytkowego miejsca, jego historii, tajemnic i ciekawostek. Wszystko to, cały ten wspaniały historyczny świat, przepych pałacowy, ogrody, alejki – miało w krótkim czasie przestać istnieć.
 
Stamtąd, niejako w kondukcie pogrzebowym udaliśmy się do Warszawy, na ul. Dąbrowskiego do Muzeum Władysława Broniewskiego, gdzie była promocja zbiorowej książki naszych członków, koleżanek i kolegów „po piórze”, o ironio – o znamiennym tytule: „Ostatni świadkowie”. Jak to dobrze, że dom poety nie ma spadkobierców.
 
Dowiedziałam się, już po powrocie, że najbliższej niedzieli odbyła się w Oborach aukcja – wyprzedaż cennego tamtejszego majątku. Część z mebli uratowana przed pożogą wyprzedaży trafiła do Domu Literatury przy Placu Zamkowym w Warszawie, gdzie jest obecnie ozdobą korytarzy i klatki schodowej. Dobre i to.
 
Pragnę zakończyć ten esej refleksją, dla poprawy choćby własnego nastroju nawiązując do wcześniej już wspomnianych pierścieni wplecionych już w historię Domu Polonii, tego Marii Kalergis, związanego z Norwidem i współczesnego wręczanego raz w roku wybitnym poetom na festiwalu poetyckim. Wszystkim poetom – klubowiczom życzę dalszej owocnej kontynuacji ich pracy twórczej, wydania nowych pozycji książkowych i sukcesów literackich na dalsze piętnaście lat i więcej.

Felicja Borzyszkowska–Sękowska
Warszawa, lipiec 2016 r.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

X Festiwal Poezji Słowiańskiej, 12 października 2017 r., Sala Zielona Domu Polonii

  W ramach trwania X Festiwalu Poezji Słowiańskiej, w dniu 12 października 2017 r. w Sali Zielonej Domu Polonii odbyło się spotkanie poetów zagranicznych i poetów – członków Klubu Literackiego „Nasza Twórczość” Stowarzyszenia Wspólnota Polska, które prowadził – Przewodniczący Klubu – Jan Rychner. Na spotkaniu poetyckim był nasz kolega klubowy z Radomia: Czesław Banaszczyk; z Kielc przyjechał Bogumił Wtorkiewicz; a z Ostrowca Świętokrzyskiego: koleżanka, poetka Bożena Gniazdowska. Na pianinie grał do wierszy prof. Aleksander Żukowski, na gitarze akompaniował Irenie Łukszo, kolega Eugeniusz Piotr Witek. Zaszczyciła nas obecnością znakomita wokalistka Pani Anna Kurpińska, absolwentka Akademii Muzycznej w Warszawie, która śpiewała przy własnym akompaniamencie. Każdy z obecnych na spotkaniu naszych poetów czytał po kilka wierszy, a Andrzej Rodys, jak zawsze wspaniale recytował swoje wiersze z pamięci. Bardzo efektownie zaprezentował swoje wiersze poeta z Wietnamu Lam Quang My...

W wieku 81 lat zmarł Aleksander Nawrocki. Uroczystości pogrzebowe odbędą się 9 maja 2022 r. o godz. 14.00 na Cmentarzu Powązkowskim Wojskowym

Z wielkim żalem zawiadamiam, że wczoraj odszedł od nas przyjaciel, znakomity poeta, człowiek prawy i wielkiego serca – Aleksander Nawrocki. Był założycielem i wydawcą znaczącego w literaturze polskiej i zagranicznej kwartalnika „POEZJA dzisiaj”, założycielem i redaktorem naczelnym Wydawnictwa Książkowego IBiS, twórcą dwu wielkich imprez literackich: Światowych Dni Poezji UNESCO i Festiwalu Poezji Słowiańskiej. Odznaczony przez czterech prezydentów, członek ZAiKS i ZLP – zasłużony dla literatury i kultury polskiej. Znakomity literat i tłumacz, kolega, którego środowisko nazwało „księciem poezji polskiej”. Wielokrotnie zaszczycał nas obecnością na spotkaniach literackich w Salonie Literackim „Schillingówka” u Elik Aime w Piasecznie, gdzie przez ostatnie dwa lata uroczyście obchodził swoje Urodziny. Aleksander Nawrocki był wybitnym poetą, związanym ze środowiskiem literackim w Polsce i wielu krajach świata. Zmarł w wieku 81 lat. Cześć jego P...

Wieczór autorski poety Jana Rychnera pt. „Rosa Erotica”

W dniu 7 listopada 2017 r. w kameralnej sali Biblioteki Publicznej Dzielnicy Praga Południe, przy ul. Meissnera odbył się wieczór autorski poety Jana Rychnera. Wiersze prezentowane były z tomiku pt. „Rosa Erotica”, przeplatane muzyką i śpiewem Jacka Boduły / gitara klasyczna /. Uczestników wieczoru powitała Pani Mirosława Majewska – dyrektor Biblioteki. Wiersze przemiennie z autorem czytała Grażyna Dorota Kowalska, członkini SAP II Oddz. W-wa i Klubu Literackiego „Nasza Twórczość” Stowarzyszenia Wspólnota Polska. Jan Rychner nie tylko czytał swoje wybrane wiersze, ale także opowiadał o twórczości, o działalności Klubu Literackiego i odpowiadał na pytania z sali. Artyści: Jacek Boduła, Grażyna Kowalska, Jan Rychner Powitanie uczestników wieczoru przez Panią Dyrektor Mirosławę Majewską   Publiczność