Filip Kamać – ur. 28 lutego 1992 r. w Warszawie; autor dwunastu zbiorów wierszy pt. ''Liryki'', ''Liryki niebiańskie'',
''Liryki alpejskie'', "Liryki jesienne", "Królestwo Miłości", "Requiem", "Trójca Święta", ''Missa solemnis'', "Liryki polskie", ''Liryki białoruskie'', ''Liryki rozkoszne'', "Wiersze różne" oraz dwóch utworów dramatycznych pt. ''Siła Ducha'', ''Rewolucja'', jak również jednego utworu prozatorskiego pt. ''Jaskółcze Gniazdo'';
laureat Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego Wiersza Klasycznego ''O Buławę Marszałka''; członek klubu literackiego ''Nasza
Twórczość'', działającego przy stowarzyszeniu ''Wspólnota
Polska''; absolwent Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Wiersze:
Morze Czarne tonie w słońcu
Morze Czarne tonie w słońcu.
Płynie okręt gdzieś w oddali…
Widać go - hen, tam, na końcu,
Widać go w błękitnej fali.
Oczy moje rozkosz piją.
Hałdy tulą mnie dokoła.
Jej spojrzenia we mnie żyją.
Serce moje z Krymu woła.
Tyś jak statek ten z daleka.
Wielkie morze nas oddziela.
Czy twa dłoń na moją czeka? -
Delikatna jak flanela…
Stoję sam na wzgórzu czystym,
Pluskającym się w dwóch falach.
O, samotny los artysty!
Smutek jego dni okala.
Zniknął statek, słońce zaszło.
Hałdy, morze pozostały.
Moje czucie mi nie przeszło,
Żądze płonąć nie przestały.
Morze ciche i spokojne,
Falujące w rytmie pustki.
Gdzie te noce, ach, upojne?!
Mam od ciebie tylko chustki.
Choć daleko jesteś, miła,
Choć nie widzę twojej twarzy,
Śnić mi będziesz wciąż się w nocy,
W dzień o tobie będę marzyć…
Filip Kamać
Wieją wiatry, cicho łkają
Wieją wiatry, cicho łkają
Nad stepami Ukrainy,
Myśl, westchnienie przysyłają,
Ach! wspaniałej mej dziewczyny.
Trawy gęste i wysokie
Szumią razem w jednym takcie.
O! jak wielce są szerokie!
Ach! te sceny w stepów akcie.
To na pewno już jest miłość.
Wrotycz, miłek i sasanka.
W jej to licach coś zalśniło.
Tak, to moja jest wybranka.
Na stepowej ziemi mrówki.
Podziw mój, o, niebotyczny!
Dla ich pracy, rąk i główki,
Bo przede mną kłopot liczny.
Tak jak skaczą antylopy,
Tak jak pędzą w pędzie konie,
Ja polecę tak w galopy,
Wpadnę wprost w twe piękne dłonie.
Weź me ręce w ręce swoje.
Pełne stepy są pszenicy.
Bądźmy tylko my we dwoje.
Pijmy sobie z ust krynicy.
Nie oddalaj się ode mnie,
Bo nie znajdę ciebie, miła.
Jak ja cię kocham, któż to wie?
Chcę byś zawsze we mnie żyła…
Filip Kamać
Komentarze
Prześlij komentarz